CXXIII Rozdział

Wiem, długo mnie nie było, ale nie mam kompletnie czasu. Medycyna jest wykończająca i nie mam siły na nic. No ale dziś udało mi się znaleźć trochę czasu i weny, żeby sklecić nowy rozdział. Następny będzie nie wiem kiedy ;/ Pozdrawiam i życzę Szczęśliwego Nowego Roku. Jeżeli czytacie komentujcie. Będę wiedziała czy zrezygnować kompletnie z pisania czy też nie. 🙂

-Jesteś gotowa?!- Damon wyrwał mnie z rozmyśleń. Siedzieliśmy w wypożyczonym samochodzie pod mieszkaniem mojej mamy.

-Nie wiem… Boję się tego spotkania.. Tak dawno się nie widziałyśmy..- popatrzyłam w jego błękitne oczy.

-To twoja mama kochanie. Na pewno się ucieszy, że jednak żyjesz.- pogładził mnie po twarzy.- Pójdę ją przygotować, a ty obudź naszą małą księżniczkę…- pocałował mnie w czoło.- I niczego się nie bój, ze mną będziesz całkowicie bezpieczna.- otworzył drzwi i wysiadł. Nim zamknął drzwi wyszeptałam:

-Damon…- popatrzył na mnie z czułością.- Bardzo cię kocham…

-Inaczej by mnie tu nie było..- uśmiechnął się i poszedł w kierunku mieszkania. Odwróciłam się by obudzić córkę, ale ta już nie spała tylko patrzyła na mnie tymi znajomymi oczami.

-Długo już nie śpisz skarbie?

-Chwilę… Mamo mogę Cię o coś spytać?- szeptała, a głos miała wystraszony.

-O wszystko córeczko.- złapałam ją za rękę.

-Bo… ja wiem, że Tayler… ty go lubiłaś mamo prawda?

-Tak… lubiłam..- do oczu nabiegły mi łzy

-No i było by Ci przykro jakby coś mu się stało prawda?- nie miałam pojęcia do czego zmierza ta rozmowa.

-Pewnie tak. Przed tym całym zamieszaniem był moim przyjacielem. Tego się nie zapomina tak łatwo. Ale dlaczego o to pytasz Bells?

-No bo mi się śniło, że on nas znalazł i chciał zabić tatę… i wtedy…- spuściła wzrok- wtedy ja wbiłam mu kołek i ty przestałaś mnie kochać…- z oczu popłynęły jej łzy. Szybko wysiadłam z samochodu i usiadłam z tyłu by ją przytulić.

-Skarbie to tylko zły sen. Nigdy przenigdy nie przestanę Cię kochać. Jesteś moją córeczką, moją malutką córeczką i to się nigdy nie zmieni.- pocałowałam ją w czoło.- A Tayler… Proszę cię skarbie nie przejmuj się nim.  Obiecuję, że już nigdy go nie zobaczysz.

-Mam nadzieję, że to prawda…- wyszeptała i mocno się we mnie wtuliła. Wtedy ktoś zapukał w szybę.

-Gotowe?- Damon spytał z uśmiechem na twarzy.

-Ja chyba tak.- uśmiechnęłam się.- A ty Bells?

-Oczywiście, że tak.- momentalnie zmienił się jej nastrój.- Im szybciej tam wejdziemy tym szybciej babcia mnie pokocha.- wysiadłyśmy z samochodu. Isobel poszła przodem.

-Po kim ona to ma?- Damon wyszeptał idąc ze mną pod rękę.

-To chyba oczywiste, że po tatusiu. Ta pewność siebie to Twoja zasługa.- uśmiechnęłam się. Z każdym kolejnym krokiem jednak coraz bardziej się stresowałam. Nie pamiętałam mamy i bałam się, że jej nie poznam. Przed drzwiami mieszkania przystanęłam i wzięłam głęboki oddech.

-Spokojnie Ann. Jestem tu cały czas…- Damon trzymał mnie mocno za rękę, dzięki czemu poczułam się bezpiecznie. Zapukał do drzwi. Isobel schowała się za nim. Drzwi otworzyła nam wysoka brunetka. Momentalnie dostałam wizji: dzieciństwo, lata młodości, ostatnia rozmowa….

-Mamo!!- rzuciłam się jej w ramiona. Obie płakałyśmy.- Tak bardzo tęskniłam!!

-Córeczko…. Myślałam, że już nigdy Cię nie zobaczę…- popatrzyła na mnie z czułością.- Tak wydoroślałaś przez te lata. Jesteś już młodą kobietką, chociaż dla mnie zawsze będziesz tą małą uśmiechniętą dziewczynką sprzed lat..

-Dzieci zawsze zostaną dziećmi dla swoich rodziców..- popatrzyłam na narzeczonego. Gestem dłoni popchnął delikatnie Bells w moją stronę.

-Mamo chcę Ci kogoś przedstawić…- wskazałam na córkę, która podeszła w moją stronę.- To Isobel, twoja wnuczka..

-To miałeś na myśli mówiąc, że jest nietypowa- mama uśmiechnęła się do Damona i przykucnęła.- Witaj Isobel. Mogę Cię przytulić?- Bells bez wahania wpadła w jej ramiona.- Moja malutka…. Pokaż się no babci..Jesteś bardzo podobna do mamy, jak była w Twoim wieku. Tylko oczka masz po tacie…

-I charakter…- dodałam z uśmiechem.- Sama się o tym przekonasz.

-Mam nadzieję…- wstała biorąc Bells za rękę.- Lubisz naleśniki? Twoja mama kiedyś je uwielbiała.

-I nadal uwielbiam…- rozejrzałam się po mieszkaniu, było takie jak je zapamiętałam. Jednak poczułam jakąś pustkę, jakby czegoś tu brakowało… lub kogoś…- Mamo, a gdzie są dziadkowie?- zatrzymała się w pół drogi do kuchni.

-Ann.. Oni nie żyją… Mama umarła zaraz po tym jak… jak byliśmy na Twoim pogrzebie, a tata…- spojrzała mi w oczy.- Pogrzeb był 2 tygodnie temu…- łzy nabiegły mi do oczu. Nigdy nie miałam z nimi większego kontaktu, ale kochałam ich. A teraz ich już nie ma…

-Może moglibyśmy pójść na cmentarz?- spytałam mamę, która nadal się we mnie wpatrywała.

-Oczywiście Ann. Tylko najpierw może coś zjecie i się odświeżycie po podróży. Możecie zająć pokój babci.- wskazała mi na drzwi.

-To dobry pomysł. Bells pomożesz babci w kuchni?- dziewczynka pokiwała głową i obie poszły do kuchni. Ja z Damonem weszłam do pokoju.- Nic tu się nie zmieniło…- odparłam wchodząc do znajomego pomieszczenia.- Nawet moje laurki stoją tam gdzie je postawiłam..- oparłam głowę o ramię narzeczonego.- Dużo mnie ominęło przez te dwa lata, a stojąc w tym pokoju mam wrażenie,  że czas stanął w miejscu. Czuję się jakbym znowu miała naście lat i przyjechała tu na wakacje… Brakuje tylko babci, która od progu częstuje mnie faworkami i kompotem z truskawek.. I dziadka, który rozkłada szachy do wspólnej gry…

-Przykro mi skarbie, że nie mogłaś się z nimi pożegnać.. Gdybym mógł Ci jakoś pomóc…

-Wystarczy, że tu jesteś. To mi pomaga..- wtuliłam się w niego. Po chwili coś do mnie dotarło.- Jak wytłumaczyłeś mamie, ze Bells tak szybko rośnie??

-Twoja mama wie już o wampirach. Twój ojciec jej wszystko wyjaśnił po Twoim…- widać było, że  myślenie o tym sprawia mu ból.-..po tym dniu. Ja tylko wyjaśniłem, że dzieci ludzi i wampirów rozwijają się nieco szybciej niż inne dzieci.

-Nieco? Przypominam, że nasza 2,5 letnia córka wygląda jakby miała co najmniej 8 lat.

-Dla mnie i tak jest małą królewną. Piękną i mądrą po mamusi.- pocałował mnie lekko.

-Nie podlizuj się tak kochany.- uśmiechnęłam się.- Rozpakuj nasze walizki, a ja pójdę pod prysznic.

-Mam lepszy pomysł.- obrócił mnie, żebyśmy byli twarzą w twarz.- Razem pójdziemy pod prysznic, a walizki rozpakuję później.- zaczął całować mnie po szyi.

-Damon…- zamruczałam.-  Przypominam, że jesteśmy w domu mojej mamy.- odepchnęłam go lekko.- Kontynuujemy mój plan.- puściłam mu oczko i poszłam do łazienki.

3 myśli na temat “CXXIII Rozdział

  1. Ani mi się waż kompletnie rezygnować z pisania! Ja się po prostu muszę dowiedzieć, co będzie dalej! Mimo, że nie było tu Taylera, nawet wspomnienie jego imienia wkurza mnie jak cholera. Ach, medycyna… Powodzenia na studiach oraz dużo weny w Nowym Roku! 🙂

    Polubienie

Dodaj komentarz